Szablon stworzony przez YuiYuuta dla Dreamers Fighting | Technologia Blogger | X O

25 kwi 2017

Życie z lękowym psem

Hej!

Jeśli chodzi o psie blogi i artykuły jest to mój ulubiony temat od zawsze. Odkąd pamiętam byłam bardzo zdeterminowana do pomocy psom z lękiem wynikającym choćby z braku socjalizacji.
Decyzja o wzięciu Ilty była bardzo spontaniczna. Myślałam, że skoro moja wiedza na temat psów jest ponad przeciętna to przecież poradzę sobie z każdym psem, nie ważne ile czasu by to zajęło. W jakim ja byłam błędzie!


Ilte wzięłam ze schroniska w wieku 6 miesięcy. Była psem po dwóch zwrotach z adopcji. Jeden z informacją "pies jest zbyt energiczny" i właśnie wtedy w wieku 2 miesięcy wróciła do zimnego boksu. Kolejną próbę adopcji podjęto kiedy miała 4 miesiące i już następnego dnia wróciła do schroniska. Mając pół roku już miała ogromne braki socjalizacyjne i przerażała ją każda najdrobniejsza rzecz (drzewa, krzaki, latarnie, śmietniki...). Świat był jej całkowicie obcy i na każdym kroku dawała sygnały, że ją to przerasta. Kuliła się na chodniku, piszczała, wręcz wyła w rozpaczy nie wiedząc co sie dzieje kiedy tylko mocniej zawiał wiatr. Stojące samochody były ok, ale jadące już chciały ją atakować. Odwrotnie było z ludźmi- idący byli niegroźni, ale kiedy sie zatrzymywali była panika.
 Po miesiącu intensywnej lecz nie nachalnej pracy (spacery wśród ludzi, po lesie, jazda autobusem, która o dziwo przychodziła jej z łatwością) było już na tyle dobrze, że bez obaw spuszczałam ja ze smyczy, a jej odwołanie było na prawde zadowalające. Właśnie w tym czasie miał miejsce incydent kiedy mnie napadnięto. Byłam z dwoma psami, było dużo krzyków, emocji. Ta sytuacja bardzo odbiła się na Ilcie, która od nowa zaczęła sie wszystkiego obawiać, uciekać. Odwołanie było zerowe wiec wróciłyśmy nad smycz jednak tym razem nauka przywołania nie postępowała. Wtedy dotarło do mnie jak delikatna psychikę potrafi mieć pies. Wystarczył jeden incydent podniesionego głosu, a pies cofał sie na linię startu i zaczynałyśmy od nowa.


Musiałam byc bardzo uważnym obserwatorem, by wyłapywać rzeczy, które ja przerażają i są dla niej zbyt duże do pokonania. Życie z psem lękowym na początku wydawało mi się ogromnie ciężkie, było dużo stresu, pełna uwaga i stan gotowości. Niepotrzebnie. Im dłużej Ilta była ze mną tym bardziej docierało do mnie, ze jest swego rodzaju lustrem moich emocji. W przeciwieństwie do niesamowicie pewnej siebie, indywidualistki Hoshi bardzo mocno reagowała na moje emocje. Wystarczyło, że stawałam sie lekko zaniepokojona, a pies wpadał w panikę. Musiałam złapać oddech i stać się dla niej autentycznym oparciem. Grubym murem, za którym mogła sie schować i którego nikt nie sforsuje. Pokazać, że się nie boje, że dam sobie radę by i ona mogła przezwyciężyć swój strach. I to właśnie to było dla mnie najtrudniejsze. Musiałam pracować nad SOBĄ, a nie psem! Idąc obok tłumu ludzi nie mieć w głowie "o boże, ona zaraz zacznie sie szarpać, boże ona sie boi", a przeć na przód z myślą "hej! to nie jest takie straszne, parz! Damy radę idziemy przed siebie, nic się nie dzieje!". Działało.

Smycz zaczęła być sygnałem, że to jej przestrzeń osobista i na długość linki nie pozwolę nikomu podejść, była bezpieczna. Bez żadnego wyjątku.
Zbawieniem również okazała się klatka kennelowa, którą pies pokochał od pierwszego wejrzenia. Wyłożona materacem, zakryta od góry kocem była jej jaskinią, do której nikt nie miał wstępu pod żadnym pozorem. Kiedy tylko w domu pojawiaja się obce osoby pies biegnie do klatki i jest w stanie spokojnie położyć sie spać, wyciągnąć nogi i zrelaksować. Klatka ma swoja dobrą energię i koniec kropka. Towarzyszy nam przy każdym wyjeździe, na treningach Hoshi, na które nieraz jeździmy wspólnie. Transporter zabieram ze soba praktycznie wszędzie i widząc, że denerwuje się lub niepokoi rozkładam go i pozwalam wejść do środka, by złapała oddech i odzyskała swoja przestrzeń.
Wszystkie znanie jej miejsca sprawiają, że się rozluźnia. Na placu treningowym zawsze panowały pozytywne emocje, dużo zabawy i śmichu wiec automatycznie zaczęła traktować go jako "swój"- jedno z tych bezpiecznych miejsc, na których nic jej nie grozi mimo, że to nie ona trenowała.


Przez długi czas bardzo trudno było mi rozładować jej emocje i całą energię. Agility wymagało od niej ilości skupienia i uwagi, którego nie była mi w stanie zaoferować. To samo frisbee i wszelkiego rodzaju aporty. Musiała wykonać czynności, które kompletnie burzyły jej strefę komfortu, wymagały by robiła coś co było dla niej zbyt wielkim wysiłkiem. Pobiec za czymś, złapać cos, skupić się, kombinować. W okresie kiedy "siad" na spacerze wydawało sie niemożliwe sporty były najodlegleszym marzeniem. Zupełnie przypadkiem wpadłam na pomysł, żeby ją wybiegać. Ale nie spuszczać ze smyczy, a biec razem z nią. Bingo! Cztery proste komendy i bieg przed siebie. Niewielka dawka myślenia i dużo użycia mięśni. Trafiłyśmy! Spożytkowanie dużej ilości energii też niesamowicie przyczyniło się do postępów w socjalizacji. Nie nakręcała się na panikę, nie szarpała jak szalona. Dogtrekkingi uratowały nam życie. Ze smyczy zapiętej w pasie przeszłyśmy na pas maszera i sledy.


Pozwalałam jej na coraz większą ilość samodzielności. Przestałam tyle mówić na spacerach, pozwalałam chodzić swoim tempem. Wąchała kiedy chciała i nie była na każdym kroku wołana, nie zasypywałam jej bodźcami wynikającymi z mojej strony. Ograniczenie słów przyczyniło się do tego, ze nagroda socjalna, moje "super piecho!" stało się bardziej wyraziste i doceniane. Było to dla mnie o tyle ważne, ze Ilta w sytuacji stresu (kiedyś był to cały spacer od a do z) nie przyjmowała żadnej nagrody w postaci smaka. Nie ważne, czy to chrupek, parówka czy wysmarowany pasztetem nos. Wszystko było ignorowane. Zabawki też nie robiły na niej wrażenia. Chętnie bawiła się jedynie szarpakiem z owcy, ale tylko w domu. Poza nim był niezauważalny. Wróciło przywołanie, bo u mamy było fajnie. Z czasem potrafiła na tyle wybić się ze swoich lęków, że kiedyś nierealne pogryznienie chrupka (w końcu musiała na ten czas oderwać się od obserwacji strasznej okolicy) przerodziło się w gryzienie żwacza, leżąc w trawie.
Nagradzanie każdego zachowania, które wynikało z jej inicjatywy nawet jeśli tego nie wymagałam.
Usiadłaś mimo, że nie prosiłam? Super! Brawo pies! Zaczęłaś kopać dziurę? Rany! Super! Oderwałaś się na chwilę od swojego nerwowego rozglądania! Przybiegłaś mimo, ze nie wołałam? O jejku! Jaka ty grzeczna i dzielna, brawo! Jesteśmy teraz na etapie biegu za piłką, co jeszcze pół roku temu wydawało się kompletną abstrakcją. Zdarza się nawet, ze chwyci ją w pysk i przebiegnie kilka metrów. Trzymanie czegoś w pysku przez znaczną większość czasu było dla niej niewykonalne. Denerwowała się, niepokoiła, musiała robić coś co było dla niej zbyt dużym wysiłkiem. Odpuściłam i mam teraz super efekty. Czasami mniej znaczy więcej, a w wypadku psa mocno lękowego to "mniej" wydaje się wręcz zdobyciem kolejnego szczytu. Coś co w wypadku Hoshi wydaje mi się podstawą podstaw względem Ilty jest wielkim sukcesem. Nauczyłam się maksymalnie dostosowywać poziom pracy i nagrody względem każdego z moich psów.

  • Odpuść! Nie naciskaj na swojego psa. Daj mu komfort i pozwól pomyśleć samodzielnie.
  • Nagradzaj każdą inicjatywę, która wyszła ze strony Twojego psa. W końcu się postarał przekraczając swoja strefę komfortu i granice.
  • Nie wymagaj czegoś co jest ponad jego siły. Daj czas odetchnąć, stwórz miejsce, które jest dla niego bezpieczne i pozwól mu w nim przebywać kiedy tego potrzebuje.
  • Pies nie potrafi racjonalnie wytłumaczyć sobie niektórych sytuacji. Jeśli Ty się ich obawiasz on też będzie. Pokaż mu, że to super fajne, że razem możecie wszystko!
W przypadku pracy z psem lękowym dużo ważniejsze jest nagradzanie psa za każde zachowanie. Za ten kroczek dalej. Nauczenie go, że każde zachowanie przez niego podjęte jest słuszne, bo wyszło z JEGO INICJATYWY.  Nauczyłam się przestać wymagać perfekcji względem Ilty. Zaczęłam się cieszyć z każdego spojrzenia w moją stronę. Nic nie musi, ma tylko chcieć i to pokazywać, a ja mam obowiazek ją w tym wspierać Nie musi być idealnym obidogiem, psem od agility czy biegaczem, nie musi być w tym nawet dobra.
Ma być idealną sobą.

15 kwi 2017

Konkurs

Hej!

Z okazji pierwszych 100 polubień naszej strony ogłaszamy konkurs fotograficzny​! Będziecie musieli pokazać, jakie są Wasze marzenia i jak walczycie o nie wspólnie z psem.
Do wygrania nagrody sponsorowane przez Dog's Profit, Fish4Dogs oraz Masterdog więc jest o co walczyć! Zapraszamy na naszego fanpage do wzięcia udziału i życzymy powodzenia! 

 >Fighting Dreamers Fanpage<



Wesołego jajka z okazji Świąt Wielkanocnych życzy Fighting Dreamers Team!

10 kwi 2017

Treningowe Zawody Dream Agility Team & Psie Wariacje

Hej!

  Ostatniej soboty miałyśmy okazję odwiedzić plac naszej szkoły agility na zawodach. Organizowane przez Dream Agility Team oraz Psie Wariacje są kolejną imprezą z cyklu zawodów treningowych. Przede wszystkim wyróżniają się faktem, że od początku do końca prowadzone są jak oficjalne zawody!



Poprzednia edycja i zarazem debiut Hoshi (Veto ją wyprzedził) niesamowicie mile nas zaskoczyła zarówno ze strony technicznej jak i ze względu na pierwsze miejsce, które udało nam się zająć. Tym razem obie debiutowałyśmy w klasie Zero sprawdzając swoje umiejętności na przeszkodach strefowych. Cała impreza przebiegła sprawnie, a nagród było co nie miara! Dziewczyny na prawdę postarały się jeśli chodzi o sponsorów. Na miejscu można było również nabyć psie gadżety w namiocie Masterdog przez zabawki, szarpaki i obroże na suplementach i odżywkach kończąc. Pojawiło się również stoisko PasiBrzuchy ze swoimi naturalnymi smakami, które można było spróbować (o ile te rybie wśród ludzi nie miały zbytniego zainteresowania tak po owocowe chętnie sięgali wszyscy).

 

Fundacja Głos Psa odwiedziła nas wraz ze swoimi podopiecznymi, który poszukują domów: młodziutką i energiczną Sarą domagającą się całej uwagi, spokojnym i przytulaśnym Karmelem, którego miejsce jest na człowiekowych kolanach, Houdinim w typie shiba inu, który znajdzie wyjście z każdych szelek co z resztą zaprezentował na samej imprezie oraz dostojnym, dużym miśkiem Aleksem, koło którego nie dało się przejść bez głaskania. Wszystkie miały w sobie coś absolutnie urzekającego i mam nadzieję, że w najbliższym czasie znajdą swojego człowieka. Fundacja zorganizowała tuneliadę, której warunkiem uczestnictwa było wpłacenie dowolnej wielkości datku. Wzięło w niej udział na prawdę mnóstwo osób (może nawet wszyscy?), lecz niewiele bieg ukończyło. Trasa była bardzo skomplikowana i łatwo było się pomylić odsyłając psa do złego tunelu, albo po prostu tunel wciągał z drugiej strony! Szczęśliwie udało nam się zapamiętać trasę i bieg z Hoshi ukończyłam na pierwszym miejscu!

Sara i Karmel
Sara i Karmel
Karmel
Houdini
Alex fot. Głos Psa
Dla Ilty plac jest znany jednak było na nim niecodziennie dużo ludzi i to nowych! Dziewczyna jednak miło mnie zaskoczyła zachowując się całkiem swobodnie. Kiedy zaczynała się stresować wracała do klatki gdzie mogła się zrelaksować i odetchnąć we własnym towarzystwie lub szła się przejść na spacer z Krystianem. A Veto? Jak to Veto! Mimo obaw Julki doskonale poradził sobie z palisadą i mimo drobnych problemów na kładce finalnie zaliczył obie strefy. Nieco pokracznie ale się udało. Teraz przynajmniej wiemy nad czym jeszcze trzeba pracować w sekwencjach.


 

  
 
Kolejna edycja zawodów już w czerwcu! Nie możemy się już doczekać ponieważ zdecydowanie jest to jedno z naszych ulubionych wydarzeń. Dziękujemy organizatorom, bo spisali się na medal i to złoty oraz wszystkim, który dotrzymywali nam towarzystwa. Zwycięzcą gratulujemy i miejmy nadzieję do zobaczenia!

Mame! Lewituję!

UWAGA!

W związku z wybiciem na naszym fanpage na Facebook'u pierwszej setki polubień organizujemy konkurs z nagrodami! Na dniach pojawia się szczegóły wiec zachęcam do śledzenia, bo na prawdę będzie warto zawalczyć.


7 kwi 2017

Dzień dobry!


Dzień dobry najlepsi psi czytelnicy!

Mamy przyjemność powitać Was na naszym psim blogu. Po wielu namysłach i dziesiątkach prób wreszcie powstał blog Fighting Dreamers. Aktualnie jest to jeden z głównych motywatorów do pracy z psami. Właśnie dzięki niemu łatwiej będzie planować kolejne treningi i skłaniać się do refleksji nad zachowaniami zarówno naszymi jak i naszych psów. Chętnie będziemy się z Wami dzielić naszymi sukcesami, porażkami, spostrzeżeniami i wieloma innymi tematami wartymi uwagi. Będziemy specjalnie dla Was testować psie produkty i spisywać rzetelne recenzje. Każdy z naszych psów jest inny, maja różne potrzeby i wymagania tak więc wszystkie testy pełni obiektywne.




Czemu blog i dlaczego wspólny?
Psi świat zwiedzamy razem. Hoshi, Iltaa i Veto to doskonali psi kumple, którym największą radość sprawia spędzanie czasu na wspólnych harcach. Wszelkie treningi, zawody oraz trekkingi przemierzamy wspólnie wspierając się i ciesząc nawzajem. Psiaki zmieniły nasze życie na lepsze i chcemy brać z tego pełnymi garściami. Każda z nas ma różne pomysły i różne spojrzenie na psie sprawy dlatego właśnie dzielimy się wspólną wiedzą i poddajemy ja dyskusji. Co dwie głowy to nie jedna! 
Naszym największym marzeniem jest założenie własnej szkoły szkoleniowej dla psów. Bycie behawiorystą i psim szkoleniowcem byłoby największym wyróżnieniem. Ale nic nie zostawiamy przypadkowi! Mamy nadzieje, że ciężką pracą oraz wsparciem wiedzy najlepszych psich behawiorystów dotrzemy do celu. Trzymajcie kciuki! 

7 kwi 2017

Współpraca


Jesteś zainteresowany współpracą? Chcesz poszerzać swoje zasięgi za pomocą medium jakim jest Fighting Dreamers?
Chętnie podejmiemy się nowych wyzwań reklamując i testując Twoje produkty zarówno na platformie Blogspot, Facebook jak i Instagram. Jesteśmy młodymi, aktywnymi osobami całkowicie zaangażowanymi w powierzone nam zadania. Potrzeby naszych zwierząt są mocno zróżnicowane tak wiec masz absolutną gwarancję i pewność, że wszelkie testy oraz recenzje będą rzetelne i obiektywne.

Kontakt


7 kwi 2017

O nas



Karina Hoshi i Iltaa

Hej! Jestem Karina i na ten moment mam 21 lat. Swoją przygodę z psami zaczęłam stosunkowo niedawno ponieważ minęły dopiero dwa lata. Był to jednak niesamowicie intensywny okres, a zapowiada się jeszcze lepiej! Moje oczka w głowie to dwie cocktailowe suki. Mniejsza Hoshi jest ze mną od czerwca 2015 roku i to właśnie ona wprowadziła mnie w psi świat sportów. Miała być na dom tymczasowy, a została na zawsze. Znajda, której nikt nie chciał ze względu na jej (ponoć!) przeciętny wygląd. Jednak jej przenikliwe bursztynowe oczy i niesamowicie wyjątkowy charakter sprawiły, że zakochałam sią w niej od pierwszej chwili. Nigdy nie zapomnę momentu kiedy pierwszy raz zobaczyłam szczeniora radośnie merdającego ogonem na mój widok. "Hej, mała, nawet nie wiesz kim jesteś, a już mnie kochasz!". Na co dzień wielka indywidualistka, która ma w sobie więcej z kota niż z psa i traktuje ludzi jak swoich niewolników od podawania karmy i głaskania i o dziwo ma to swój urok. Trenujemy agility i jak do tej pory zawsze stajemy na podium w zawodach treningowych. Druga córka, nieco bardziej wycofana Iltaa nauczyła mnie cierpliwości i opanowania. Schronisko dało jej w kość. Adoptowana finalnie trzy razy, a dwa razy zwracana ze śmiesznym wytłumaczeniem. To ten szczeniak, który był zbyt wesoły i zjadał kapcie, prawda? Przy moim wsparciu poznaje świat, który przestaje być już taki straszny! Amatorsko biegamy dogtrekkingi i ewidentnie jest to nasz konik. Kto wie, może kiedyś zajmiemy się tym bardziej na poważnie? Życiowa kaleka i wielka ciamajda, która wpadając na drzewo ma pretensje do całego świata, ze to nie zeszło jej z drogi. Taki ten psi móżdżek malutki.. :)